Ewa: Zaczynałam tę przygodę ze świadomością wielu napięć w mojej psychice — związanych z partnerem, z odejściem z pracy, z lękiem, co dalej, jaki mam wpływ na to, co dzieje się w moim życiu. Po warsztatach czuję, że coś we mnie zostało dopełnione, zintegrowane, nakarmione, gotowe na zmiany i nową podróż. To coś we mnie, co przez dłuższy czas domagało się uwagi, powróciło do miłości, do domu”.

Weekendowy warsztat o snach — oto przede mną przygoda, na którą czekam z niecierpliwością. Sny mnie interesują. Czytałam prace Freuda i Junga, Ścieżki snów Marie-Louise von Franz. Wiele, wiele lat temu uczestniczyłam w warsztacie holenderskiej psychoterapeutki o snach. Wtedy zgłosiłam swój powtarzający się sen o mężczyźnie w ciemności, który mnie przeraża. Potem była intensywna psychoterapia i lata pracy z mrocznymi treściami psychicznymi.

„Mężczyzna w ciemności” w mojej psychice towarzyszył mi jeszcze przez długi czas.

A teraz siedzę w sali wśród dwudziestu innych osób na warsztacie Macieja Żbika i opowiadam swój niedawny, mocny sen, który obudził mnie w środku nocy.

Patrzę na lisicę, jest bardzo duża, podnosi przednie łapy do góry i wtedy zauważam, że ma twarz kobiety i przenikliwe, duże oczy. Jest kobietą! Staje na tylnych łapkach wyprostowana! Jestem zdziwiona, a jednocześnie urzeczona, zafascynowana. Gdy się budzę pod wpływem snu, moje ciało wibruje, jestem ożywiona i przytomna. Wiem, że to ważny sen”.

Zanim Maciej poleci mi narysować to, co mi się śniło, wprawi mnie w osłupienie, mówiąc, że półtora roku temu runął we mnie system patriarchalny. Skąd wiedział? (Gdy kilka dni później zapytałam go o to, odpowiedział: „Powiedziałaś mi”. „Sercem?”. „Tak… a raczej umysłem. Wolę wschodni termin „umysł”, który obejmuje całość, łącznie z sercem”). Dokładnie półtora roku temu zdarzyło się coś tak ważnego w moim systemie pracy, że wewnętrznie podjęłam decyzję odejścia i zmiany nie tylko pracy, ale i życia. Wydarzenia mocno uderzyły w moje wartości: musiałam na nowo zweryfikować, co tak naprawdę chcę robić, komu i czemu służyć. Po półtorarocznym procesie przemiany ciągle jestem na rozdrożu, mnożąc pytania i wątpliwości. Chcę uwolnić się od systemu, który już mnie nie wspiera, i ciągle nie mogę: albo ktoś mnie zatrzymuje, albo sama bojkotuję własną ostateczną decyzję. Jestem zmęczona, by nie powiedzieć: udręczona tą przemianą. Instynktownie czuję, że przygoda ze snami, praca z nieświadomością pomogą mi zrozumieć, co właściwie dzieje się ze mną. Na jaki temat tak się męczę.

Lisica patrzy mi prosto w oczy

A tymczasem Maciej prosi, abym narysowała siebie i lisicę. Biorę dwie kredki — zieloną i brązową — i rysuję dwie identyczne postacie naprzeciwko siebie. Identyczne! To zatrzymuje moją uwagę: dlaczego narysowałam takie same postacie? Teraz mam położyć jedną rękę na rysunku jednej postaci, a drugą na rysunku drugiej. I przyjmować energię obu. Zwracać uwagę na odczucia w ciele, pojawiające się emocje i obrazy. Potem w rozmowie z Maciejem dowiem się, że to „ogrzewanie treści nieświadomych”. Nieświadomość podsuwa je w postaci symbolicznych obrazów, aby można było je przyjąć i zintegrować, oddać świadomości, stać się pełniejszą sobą.

Czuję się świetnie, mam przyjemnie rozwibrowane ciało. Gdy koncentruję się na rysunku przedstawiającym mnie patrzącą na lisicę, pojawia się — zapisuję — żywość, podniecenie, ciekawość, ciepło, przyjemność, zdziwienie, zaskoczenie — „a więc to tak…” — radość, fascynacja, zachwyt, chęć odsłonięcia, ujawnienia czegoś, bliskość… taka znana…

Gdy koncentruję uwagę na rysunku lisicy, która patrzy na mnie, pojawia się — zapisuję — radość, moc, piękno, naturalność, gotowość odsłonięcia, ujawnienia tajemnicy — „chcę ci się pokazać…” — odprężenie, figlarność.

— Przyjmuj wszystko, co ta postać przeżywa, aż do ustania emocji — mówi Maciej. Proces trwa dłuższy czas, aż pojawia się we mnie niezwykły obraz: pierwotna bujna natura, społeczność siedząca w kręgu. U szczytu kręgu legowisko dla najważniejszej w kręgu kobiety. Siedzi ze skrzyżowanymi nogami, ma widok na całą wioskę, którą otacza pierwotny, potężny las z dzikimi zwierzętami. Nie widzę zwierząt, jednak wiem, że są w lesie, są częścią tej wspólnoty. Maciej prosi, abym narysowała tę wizję. Trzy kredki — zielona, brązowa i niebieska — minuta i gotowe. Teraz mam położyć ręce na rysunku Pramatki — tak nazywa Maciej kobiecą postać w mojej wizji — i odczuwać jej energię.

Rozwibrowanie w ciele sięga zenitu. „Pierwotna bogini” — takie określenie przychodzi mi do głowy. Jest noc, świeci księżyc. W sobie i wokół siebie czuję coś potężnego, wypełnia mnie energia więzi. Jestem zwrócona twarzą do kręgu mocnych ludzi, osadzonych w ciele. Mądrych, aby przetrwać. Ich ciała są identyczne z ziemią — silne i piękne. Czuję ożywienie i radość, a jednocześnie uspokojenie. Ruch do działania. Płonie ogień.

— Kontaktujesz się z Pramatką — mówi Maciej. — Sięgnęłaś do archetypu kobiecej mocy. A archetyp jest niewyczerpanym źródłem siły psychicznej.

Tak, jako Pramatka czuję się niezniszczalna… na poziomie energii. Czuję tę pierwotną siłę. Jestem wyprostowana, dumna, niezłomna, mądra, współczująca, odpowiedzialna, spokojna i radosna. Mocna bez słów.

— Ona jest potężna — mówię. — Nie cofnie się przed niczym. Ma zgodę na wszystko — na życie i na śmierć — jakby mówiła: „Niech umiera, co ma umrzeć”. Ta kobieta to potężna siła życia. Ostoja społeczności. Zawsze w centrum. Czuwa. Trzyma pole energetyczne wioski. Coraz bardziej i bardziej czuję jej połączenie, a właściwie jedność z ziemią. W tej wizji trwamy w przejmującej ciszy, w bezruchu. Nic się nie dzieje, a jednocześnie wszystko pulsuje życiem. Pierwotna natura wokół, puszcza i dzikie zwierzęta między drzewami (których nie widać, a jednak są) stanowią dopełnienie tego cichego, mocnego b y c i a.

Mam w dalszym ciągu trzymać dłonie na rysunku Pramatki i mówić: „kocham i przyjmuję”. Trwam tak zanurzona w Pramatce, przepełniona jej energią, trudno powiedzieć, jak długo — czas przestał istnieć.

Gdy wychodzimy na przerwę, dowiaduję się od jednej z kobiet na tym warsztacie, że kontakt z Pramatką, czyli ze źródłem kobiecej mocy, wywołał u niej poruszenie, nawet szloch. Dla mnie również kontakt z tak potężnym archetypem, pieczęcią pierwotnej kobiecości, jest mocnym doświadczeniem. Aczkolwiek nie nowym. Od kilkunastu lat prowadzę kręgi kobiet. Siedzę w kręgu z mocnymi kobietami, między innymi w moim domu w otulinie Puszczy Kampinoskiej, za oknami mamy las i dzikie zwierzęta. Często siedzimy przy ogniu, bywa, że w świetle księżyca. W kontakt z Pramatką weszłam więc swobodnie i naturalnie. Wręcz na poziomie organicznym poczułam radość, siłę i spełnienie.

Teraz wizja trochę się zmienia… Czuję, że wioskę i mnie otaczają groźni i potężni wojownicy.

Gotowa, by zabijać

Za plecami Pramatki stoi jeden ogromny, mocny, nieruchomy jak góra żołnierz. Gdy „ożywiam” wojownika w sobie — tak jak poleca Maciej, słowami „kocham” i „ja żyję” — wyraźnie zmienia się energia w moim ciele. Wojownik chroni życie Pramatki i wioski. Moje serce bije jak oszalałe, nogi i ręce gotowe do czynu. Do… zabijania. W obronie życia. Jestem owładnięta tą pewnością: gdy ktokolwiek, w jakimkolwiek stopniu zagrozi Pramatce, wiosce, przyrodzie czy zwierzętom, zabiję bez skrupułów.

Wojownik we mnie… zadziwia mnie brakiem najmniejszych skru- pułów i wątpliwości. Stuprocentowa słuszność! Cóż to za energia! Dosłownie rozsadza mnie, czuję, że za chwilę eksploduję. Cała się trzęsę. Czuję coś podobnego pierwszy raz w życiu. Maciej tłumaczy, że to mój animus — czyli męska część — na razie w fazie prymityw- nego, agresywnego mięśniaka! Dowiaduję się, że możliwa jest sub- limacja tej energii — że kobiecy animus to może być boski kochanek, król, mędrzec… Na razie jednak jestem ciągle gotowa do unicestwienia każdego, kto zbudzi mój niepokój.

Drugiego dnia nasze senne treści Maciej „ustawia”. Wybiera osoby, które będą reprezentować treści mojej psyche. Trochę to podobne do ustawień hellingerowskich. W istocie doświadczamy autorskiej metody pracy z nieświadomością — integrujemy treści, które pojawiły się w snach. Skoro się pojawiły, psychika jest już gotowa, aby zinte- grować je ze świadomością.

Terapia wglądu to opracowany w ponad 20-letniej praktyce Macieja Żbika autorski system technik (analiza snów i wizji, drama, medytacja), które prowadzą do niwelowania wewnętrznych konfliktów i napięć. Jest to metoda terapeutyczna, a jednocześnie rozwojowa, która bazuje na psychologii głębi Carla Gustava Junga oraz bogatych tradycjach buddyzmu, taoizmu, dzogczen. 

Informacje o nadchodzących wydarzeniach z cyklu „Terapia wglądu, czyli mądrość snów” znajdują się w zakładce „warsztaty„.