Co ma największe znaczenie w medytacji, poza skupieniem w dantien?

Pozycja, skupienie i rozluźnienie. Z tego najtrudniejsze dla białych jest rozluźnienie. Gdy medytujemy i ta energia jest pobudzona, płynie szybciej, to wszystkie miejsca chore zaczynają boleć. Ciało nawet czasami tak się wygina, bo nie może ułożyć.

 U Chińczyków, choroba definiowana jest jako zastój energii. To jest tożsame z chorobą, nie rusza się energia kundalini. W europejskiej medycynie jest to porównywalne do zastoju płynów ustrojowych.

I muszę powiedzieć, że z wyjątkiem złamań czy przetrąceń, to się potwierdza, jak się na to patrzy. Jeżeli jest ktoś chory, to zwalnia ruch krwi i limfy, albo jednego z nich. Bo jak jedno i drugie już stoi, to raczej organ jest nie do odratowania. To nie jest to samo – ruch energii i ruch płynów ustrojowych, ale w przypadku chorób, rzeczywiście pokrywa się.

Gdy medytujemy to rzeczywiście przepycha się energia i najlepiej nie poruszać się. Każde poruszenie się oznacza, że energia zwalnia, chyba że jest to ruch automatyczny, energia sama nami rusza. To na stojącej medytacji najwyraźniej się odczuwa, bo tam się w dużym obiegu pobudza energię, ciało bardziej ulega. 

Staramy się przetrwać. Zapewniam Was, że nawet u zaawansowanych, którzy mają więcej niż 10 lat praktyki… Praktyki, a nie takiego miziania się jak tutaj! …to są medytacje, które składają się z wyłącznie bólu, strasznego bólu, prawie do omdlenia. Trzeba wysiedzieć, raz, drugi i nie przerywać. Po 5-6 godzinach, mnie się nigdy nie zdarzyło żeby nie odpuściło.

Im bardziej boli, tym większy sukces. Trzeba sobie powiedzieć: im bardziej mnie boli, tym bardziej się zmieniam. Im bardziej myśli kotłują się w głowie i jest ciężej – wysiedzieć, wytrzymać, zdystansować się!

Mózg myśli, a ja siedzę… niech mózg myśli. Oczywiście to jest projekcja, tak jak w psychologii się stosuje czy w psychoterapii, ale jest skuteczna. Niech sobie mózg myśli, a ja siedzę.

A jeżeli ten mózg myśli o tym bolącym miejscu?

To boli bardziej. Gdzie się skupisz, tam pójdzie energia, więc jeżeli skupiasz się na bolącym miejscu, to boli bardziej. Są takie techniki, że specjalnie się pobudza, ale ja nigdy tego nie praktykowałem i wiem, że to powiedzenie chińskie „Po pierwsze całe ciało” jest bardzo skuteczne. Siedzimy, medytujemy, przepchnie się. Jeżeli skupiamy się na tym co boli – boli bardziej. Tak samo, jeżeli ulegamy i zaczynamy kompulsywnie jakiś kawałek w głowie przerabiać, to znacie wszyscy, nie? To można sobie nawet zaszkodzić. Dantien, dolne dantien.

Oczywiście jest wiele innych, fajnych miejsc, na których można się skupić, w ciele i poza ciałem. One nie dają tego komfortu, które daje dolne dantien. Nie ma czegoś takiego jak za dużo energii, żeby zaszkodziła. Obojętnie ile jej jest, tak jest dobrze.

A jak rozumiesz skupienie, jeżeli mówisz „skupić się na dantien”?

Pamiętam, że jest. A druga technika to „obserwuję i słucham”. Chodzi o to, że – tu znowu, Azjaci nie mają tego problemu, a biały jak się ma skupić to się zaciska, napina, a to nie o to chodzi. „Pamiętam, że jest”. Tyle wystarczy.

Czyli nie starać się poczuć go za wszelką cenę?

Ooo, żeby poczuć dantien, to trzeba dużo siedzieć. Są ludzie wrażliwi na energię, są pojedyncze osoby, w Polsce też. Ale to wyjątkowo. Jeżeli ktoś od razu czuje ruch i wszystkie zjawiska, to strasznie przeszkadza, bo od razu obserwuje jakby się film oglądało. Na szczęście czuciowców nie ma aż tak wielu. Większość to wzrokowcy, więc pojawia się obrazek, który może być prawdziwy, ale zazwyczaj jednak nie jest. Czyli puszczamy i „pamiętam o dantien” i to jest wszystko.

Ale pamiętasz i patrzysz w to miejsce?

Haha, no właśnie, biały! Potrzebna instrukcja…

Mnie w tej medytacji trochę wyrywało i widziałam to miejsce jako wir. 

To nie jest wir…

Ale tak to sobie wyobraziłam…

To sobie nie wyobrażaj. Wyobraziłaś sobie dobrze, ale nie dantien.

Dobrze

Nie kombinuj.

Czyli wiedzieć, że jest tu, ale patrzeć tu, czy mogę patrzeć wszędzie indziej?

Można patrzeć, nawet jest taka medytacja fajna, gdzie się wybudza ruch energii w małym obiegu. Ja ją bardzo lubię. Powiedziałbym, że może nie ulubiona, ale gdy mam przerwę w medytacji, zaczynam lub grupa nie słucha to właśnie ta. Specjalnie jest taka technika, że patrzymy w dół i wtedy ten ruch tu jest taki sprowokowany, wymuszony. Też fajna technika, ja ją bardzo lubię. Możemy spróbować, ale nie na koniec dnia. Jak przypomnicie jutro rano to możemy pomedytować na mały obieg. 

Tak!

Tekst stanowi zredagowaną transkrypcje odpowiedzi Macieja na pytania uczestników warsztatu.